Kim chcesz zostać jak dorośniesz? – to pytanie często słyszą dzieci w różnym wieku. Mówią wtedy m.in o byciu strażakiem, piłkarzem, piosenkarką, aktorką czy lekarzem. Zazwyczaj mają związane z tym marzenia i chcą do nich dążyć przez lata. Części się udaje, a u innych wszystko się zmienia z biegiem czasu. 
Od zawsze z podziwem patrzyłam na osoby, które już od dziecka wiedziały, co chcą robić w życiu, a teraz rzeczywiście to robią. Ja swoje plany zmieniałam wielokrotnie. W podstawówce chciałam zostać pisarką, bo uwielbiałam wymyślać i pisać opowiadania. Ale nie potraktowałam tego poważnie. Długo zastanawiałam się, na jakie pójść studia. Przerażało mnie to, że już w liceum muszę zadeklarować, co tak naprawdę chcę robić przez resztę życia! 

Jak to ze mną było?

Będąc w szkole średniej, poznałam chłopaka, który studiował fizjoterapię. Zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać, na jakie studia ja mogłabym pójść. Ponieważ sama nie miałam pomysłu, razem stwierdziliśmy, że świetnym pomysłem jest kosmetologia, bo w przyszłości moglibyśmy założyć wspólnie gabinet odnowy biologicznej. Poszłam na kosmetologię, chłopak od fizjoterapii jest od kilku lat moim mężem, ale plany zawodowe totalnie mi się pozmieniały. 

Co prawda jeszcze w trakcie studiów ukończyłam kurs podologiczny, dzięki któremu szybko znalazłam pracę w zawodzie. Chwilę po zakończeniu studiów ze specjalizacją podologiczną, odeszłam z pracy, bo stwierdziłam, że to chyba jednak nie jest to. Potem pracowałam jakiś czas w rejestracji przychodni medycznej. To było coś, co bardzo mi odpowiadało. Wszelkie kwestie organizacyjne i ogarnianie dokumentacji sprawiały mi naprawdę sporo frajdy.

Po pewnym czasie stwierdziłam jednak, że przecież nie po to kończyłam studia. Pojawiła się szansa, by wrócić do zawodu. Pełna optymizmu, że tym razem się uda, podjęłam się tej pracy. I dzięki temu zrozumiałam ostatecznie, że wybrałam jednak zły zawód. Wykonując pracę kosmetologa/podologa, podobały mi się wszelkie kwestie organizacyjne, a nie samo wykonywanie zabiegów. 

W międzyczasie zaszłam w ciążę, najpierw w jedną, potem drugą. Dzięki temu miałam dużo czasu do namysłu. Myślałam, myślałam i w końcu wymyśliłam!

Dlaczego wirtualna asystentka?

Dopiero w styczniu br. natknęłam się na pojęcie „wirtualna asystentka”. Wcześniej nawet nie przypuszczałam, że coś takiego istnieje. Zagłębiłam się w temat, poczytałam, przeanalizowałam, czy warto zostać WA i czy warto z nią współpracować, i stwierdziłam, że to musi być to! I zaczęłam działać. Ukończyłam kurs, jeden, później drugi, a niedługo potem założyłam firmę całkowicie się przebranżawiając. Dla mnie to szaleństwo, ale również i szansa na pracę, która daje mi satysfakcję i zadowolenie. Gdybym tego nie zrobiła, prawdopodobnie byłabym sfrustrowana i niezadowolona ze swojej pracy. I pomimo tego, że się bałam, cieszę się, że to zrobiłam 😊


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *